13 grudnia przyjechała do nas babcia i tak zaczęła się nasza okołoświąteczna przygoda.
Po babci przed Świętami odwiedzili nas jeszcze brat Marka z żoną i miesiąc starszym od Jerza Dominikiem.
Jak pojechali, mieliśmy kupić prezenty i posprzątać. Kupiliśmy prezenty i pojechaliśmy na dziki Wschód.
historie z życia rodzinki, refleksje ogólne oraz opisy szalonych przygód, jeśli się takie zdarzą
poniedziałek, 31 grudnia 2012
czwartek, 13 grudnia 2012
Do widzenia panom!
Po dwóch latach (i prawie miesiącu) nerwów, martwienia się, popadania w skrajne stany od nadziei po rozpacz, wreszcie oficjalnie mogę powiedzieć: do widzenia panom doktorom :)
wtorek, 4 grudnia 2012
Wieści od Artura
sobota, 1 grudnia 2012
Skąd ta walerianka?
Niespokojne dni mamy, sprzątająco-przygotowawcze. W te oto dni, w dodatku listopadowe, sporo siedzimy w domu. Cóż więc robić, trochę mruczymy, a trochę gadamy.
Tak sobie mruczeliśmy z Jerzem przy obiedzie, kiedy koty zaczęły biegać po domu z głośnymi miaukami. Jerza to bardzo zaintrygowało. Pogrubiam jego oryginalny wkład ;) wypowiadany głośno i z chichem.
Tak sobie mruczeliśmy z Jerzem przy obiedzie, kiedy koty zaczęły biegać po domu z głośnymi miaukami. Jerza to bardzo zaintrygowało. Pogrubiam jego oryginalny wkład ;) wypowiadany głośno i z chichem.
środa, 28 listopada 2012
wtorek, 27 listopada 2012
środa, 21 listopada 2012
Liebster krąży
Co do łańcuszków, to niezbyt je lubiłam. Aż przypomniałam sobie "Złote myśli". Mieliście takie w podstawówce? W Krakowie to się nazywało "Pele-mele". Trzeba było wymieniać kolegów i przyjaciół. Później szukało się swojego inicjału i patrzyło, czy na pewno w obu rubrykach jest. "Złote myśli" były wspólną skarbnicą wiedzy o świecie i o sobie (np. co to jest pocałunek - plucie z narożnika do gęby przeciwnika; co sądzisz o mnie - na pewno nie jeden chciałby z tobom kręcić).
piątek, 16 listopada 2012
Dwa latka
W okolicy urodzin pytam Jerza:
- Ile masz latek?
A oto jego odpowiedzi, do wyboru:
- Trzy.
- Cztery.
- Dużo.
- Osiem. (Tym nas zastrzelił. To nie jest najczęściej wymawiana przez nas liczba.)
czwartek, 8 listopada 2012
Genialny Jerz
Doznaliśmy dziś z Markiem szoku. Mega pozytywnego.
Od kilku dni wyrywało się Jerzykowi "para buch!". Wtajemniczeni* wiedzą, skąd to cytat. Dziś przy kolacji, w odpowiedzi na "czytać! czytać! czytać!" ze wskazaniem na "ciuch-ciuch", Marek zaczął czytać rzeczony utwór. Chyba z czystej naukowej ciekawości zawiesił głos pod koniec pierwszego wersu... a Jerzyk dokończył. I tak przez cały wierszyk.
Od kilku dni wyrywało się Jerzykowi "para buch!". Wtajemniczeni* wiedzą, skąd to cytat. Dziś przy kolacji, w odpowiedzi na "czytać! czytać! czytać!" ze wskazaniem na "ciuch-ciuch", Marek zaczął czytać rzeczony utwór. Chyba z czystej naukowej ciekawości zawiesił głos pod koniec pierwszego wersu... a Jerzyk dokończył. I tak przez cały wierszyk.
wtorek, 6 listopada 2012
Tańczący kot
Bajka o tańczącym kocie.
Był sobie kot, który postanowił się oszczędzać. Nie pamiętał już kiedy ani dlaczego podjął tę decyzję, musiało to być bardzo dawno temu. Program oszczędzania miał na celu minimalizację zużycia kociej energii. Na co to było kotu? Kto to wie.
Był sobie kot, który postanowił się oszczędzać. Nie pamiętał już kiedy ani dlaczego podjął tę decyzję, musiało to być bardzo dawno temu. Program oszczędzania miał na celu minimalizację zużycia kociej energii. Na co to było kotu? Kto to wie.
piątek, 2 listopada 2012
Kto dziś baluje
Wszystkich Świętych, a u nas wypadł koci dzień. Dawno już takiego nie było. W tym roku postanowiliśmy wprawdzie siedzieć w domu, ale nie aż tak. Planowaliśmy pojechać po południu na duży zabytkowy cmentarz. Popołudniowa drzemka pokrzyżowała jednak plany. I nawet mi nie szkoda, stwierdziłam, że skoro byliśmy zmęczeni, to lepiej, że zostaliśmy w domu. Mogliśmy się przecież zaziębić.
środa, 31 października 2012
Istne szaleństwo
Po traumatycznych przejściach z odmawiającym współpracy autem oraz zmaganiach z pełną jadowitej ironii komunikacją miejską. Po wieczorach spędzonych na kompulsywnym układaniu puzzli (2000 kawałków, o ile nic nie zgubiliśmy). Po koncercie młodego wokalisty, który zdążył już zaistnieć w tiwi, o czym nie wiedziałam nic a nic, na który to koncert w ostatniej chwili wyciągnęła mnie sąsiadka. Po tym wszystkim mogę wreszcie napisać o szaleństwie, któremu oddaliśmy się w niedzielę.
sobota, 27 października 2012
Nowa mowa, Jerz się chowa
Jerzu się rozgaduje tak, że tracę już właściwie rachubę nowych słówek, bo powtarza praktycznie wszystko, co mu się spodoba. Czasem muszę się zastanowić, o co mu chodzi, czasem zaskakuje, że sobie coś zapamiętał i wie, kiedy użyć. A czasem robię wielkie oczy i zastanawiam się, czy moje dziecko ma zespół Tourette'a.
poniedziałek, 22 października 2012
Zmęczenie introwertyka
Zmęczenie introwertyka nie jest trudne. Wystarczy w odpowiednio krótkim czasie zapewnić mu odpowiednio dużo atrakcji i jednocześnie nie dać mu czasu i przestrzeni, by pobył sam ze sobą.
środa, 17 października 2012
Pokochać teściową
Ponoć w budowaniu więzi między kobietą a mężczyzną istotne znaczenie ma relacja do teściów. Nie chodzi o relację poprawną politycznie. Chodzi o relację, której kwintesencję można streścić w zdaniu: "Pokochaj swoją teściową".
czwartek, 11 października 2012
Notatki kompetentnej matki...
...albo Wypiski z Juula [juula].
Przeczytałam niedawno Twoje kompetentne dziecko Jespera Juula. Zostało tam czarno na białym zapisane to, czego przeczucie miałam: gdy z dzieckiem dzieje się coś "nie tak", dorośli powinni przyjrzeć się sobie. Właściwie przez prawie cały czas, gdy czytałam, przyglądałam się sobie. Rzeczy szczególnie ważne zaznaczałam, zaginając rogi. To były naprawdę ważne sprawy, bo inaczej nie zdecydowałabym się na zaginanie. I właśnie przyszedł czas podsumowania tych zagięć. Będzie ono skrótowe, hasłowo-cytatowe. Kogo zaciekawi, niech sięgnie po książkę.
Przeczytałam niedawno Twoje kompetentne dziecko Jespera Juula. Zostało tam czarno na białym zapisane to, czego przeczucie miałam: gdy z dzieckiem dzieje się coś "nie tak", dorośli powinni przyjrzeć się sobie. Właściwie przez prawie cały czas, gdy czytałam, przyglądałam się sobie. Rzeczy szczególnie ważne zaznaczałam, zaginając rogi. To były naprawdę ważne sprawy, bo inaczej nie zdecydowałabym się na zaginanie. I właśnie przyszedł czas podsumowania tych zagięć. Będzie ono skrótowe, hasłowo-cytatowe. Kogo zaciekawi, niech sięgnie po książkę.
poniedziałek, 8 października 2012
Przywitanie jesieni
Wiem, że już zaliczyliśmy pierwszy jesienny katar. I pierwszy spacer w deszczu. I zbieranie żołędzi. I pokazywanie kolorowych liści. Ale to prawdziwe przywitanie jesieni miało miejsce dopiero wczoraj.
poniedziałek, 1 października 2012
Urodziny
Zawsze mi się kojarzyły ze świętowaniem tego, że się urodziłam, że jestem. A dziś dopadło mnie takie silne poczucie przemijania. Smutek. Żal za tym, co mi się nie udało. Lęk, czy zdążę z tym, na czym mi zależy. "Mała żałoba", jak ujął to Marek. Małe umieranie, bo coś odchodzi w przeszłość.
niedziela, 30 września 2012
Kolorowe koty i ciastko
Kolorowe koty z wielkimi głowami łypią na nas z koszulek, małej i dużej. Sami je namalowaliśmy! Bo byliśmy dziś we trójkę na warsztatach, uwaga: foto-coachingowych. Warsztaty specjalnie dla mam Macierzankowych, i żeby nie było dyskryminacji, kilku tatów też dotarło. Prowadziły je Asia i Ania, zajmujące się fotografią i coachingiem.
czwartek, 27 września 2012
Deszczowa pogawędka
Wybraliśmy się z Jerzem na spacer w deszczu. Mżyło i kropiło, a my zadowoleni chodziliśmy sobie tu i tam po osiedlu. Jerzyk wykorzystuje spacery, żeby ćwiczyć umiejętności leksykalne. Chodząc, odbywamy zarazem konwersacje.
poniedziałek, 24 września 2012
"Randka w światło"
Nietypowo dziś będzie, bardzo intymnie, choć nie w takim znaczeniu co zazwyczaj. Aż się trochę boję o tym pisać, ale niech.
piątek, 21 września 2012
Kocia fantazja
Wakacje się skończyły, wróciła ponura statystyka, którą prowadzę od stycznia - jedno choróbsko na miesiąc. Zaczęliśmy ja i Marek, po dwóch dniach dopadło Jerza... Zwykły katar na razie, ale martwię się, żeby mu nie poszło na oskrzela. Do dziś nawet się trzymaliśmy. Nawet na dwór wychodziliśmy się przewietrzyć. Ale przyszło dziś, i nie dałam już rady.
środa, 19 września 2012
Dziecioterapia
Jakby człowiek był bezdzietny, to by sobie był, jaki jest, i wcale by się tym nie przejmował. Nie zastanawiałby się, na co traci (jak spędza, wersja dla aktywnych) czas. Zmieniałby się trochę albo nie, rozwijałby się albo nie, docierałby się z mężem albo by sobie odpuszczał. Wszystko zależnie od potrzeb tego kogoś. A dzietny nie ma wyboru. Musi się zmieniać.
niedziela, 16 września 2012
Notatki z niepamięci
Mam wrażenie, że gdzieś biegnę - tylko dokąd? Po drodze umykają mi chwile, godziny, całe popołudnia czy poranki nie do odtworzenia. Chodzę i myślę, co robiłam wczoraj? Jeszcze dwie godziny temu pamiętałam. Znów chwila ucieka, znów nie wiem.
Aby zatrzymać coś z tego pędu, zrekonstruowałam.
Aby zatrzymać coś z tego pędu, zrekonstruowałam.
czwartek, 13 września 2012
Top 4 fascynujących pojazdów i olśnienie
1. "Brume, brume, brume" - tak ostatnio zaczynają się nasze dni. Brume to małe plastikowe autka, które da się łączyć jak kolejkę. Jerzyk dostał je w zeszły czwartek. Nie kupujcie dzieciom zabawek wieczorem. Był taki podekscytowany, że usnął dopiero po 22. W skupieniu przebierał paluszkami, po czym zapadała decyzja - i autka znów zmieniały kolejność. Wreszcie Marek schował brume, bo usypiający Jerz co na nie spojrzał, to się wybudzał.
wtorek, 11 września 2012
Artur
Choroba wywraca życie do góry nogami, wsysa w swój świat badań, diagnoz, leków, sprzętów o dziwnych nazwach. Wszyscy są gdzie indziej, w środku tego świata jest tak naprawdę tylko ten, kogo to dotknęło. Można tam na chwilę zajrzeć, by potem z ulgą wrócić do swojej zwyczajności. Żyjąc swoim życiem łatwo zapomnieć, że chory tkwi tam wciąż, z nowymi rozpoznaniami, nowymi skierowaniami, nową rozpaczą lub nadzieją.
piątek, 7 września 2012
Rocznicowe książkowe candy - zakończone!
Przeoczona przeze mnie, cicho i skromnie minęła rocznica od zamieszczenia na tym blogu pierwszego posta. Ponieważ przez ten rok pisanie bloga sprawiło mi dużo radości, chciałabym jakoś zaznaczyć tę datę! A poza tym lubię wrzesień i jest to dla mnie w ogóle rocznicowy miesiąc, tym bardziej jest okazja, by podzielić się tu czymś fajnym.
Ponieważ za jedną z fajniejszych rzeczy na świecie uważam książki, będzie to candy książkowe.
Ponieważ za jedną z fajniejszych rzeczy na świecie uważam książki, będzie to candy książkowe.
wtorek, 4 września 2012
Dlaczego Jerzyk nie jest dużym chłopcem
Duży chłopiec nie płacze. Duży chłopiec sam je. Duży chłopiec siada na sedes. Wygodnie być mamą dużego chłopca. Więc czemu nie chcę, żeby Jerzyk był dużym chłopcem? Nie, nie jestem mamcią, która dąży do tego, by jej dziecko na zawsze pozostało milusim bobasiem. Więc dlaczego nie chcę?
niedziela, 26 sierpnia 2012
Pięć lat stuknęło
Czas pędzi. Wydaje się, że to było chwilę temu, a tu minęło pięć lat od naszego ślubu i osiem z haczykiem, jak się znamy. Niby niezbyt imponujące cyfry, ale taki ładny kawałek życia.
piątek, 24 sierpnia 2012
Mobilny Jerz, rozgadany też
Jak się z Jerzem wypuściliśmy z domu, to nieśpieszno nam wracać. Marek w dni robocze wraca do pracy, a my się rozbijamy od jednej babci do drugiej. Od babci Krysi z Dzikiego Wschodu do babci Ewy w Świętokrzyskie przywiozła nas Niebieska Kaśka. Po weekendzie, gdy odzyskaliśmy samochód, znów nie zagrzaliśmy miejsca w domu.
czwartek, 16 sierpnia 2012
środa, 15 sierpnia 2012
Wesele. Deszcze. Bug
Spędziłam w domu pięć dni. W tym czasie załatwiałam sprawy związane z naprawą usterek w mieszkaniu i planowanym remontem, cieszyłam się z odwiedzin sympatycznych gości, Stasia i jego mamy, oraz usiłowałam wyprać rzeczy po poprzednim wyjeździe. A już w piątek wieczorem przyjechała tzw. Niebieska Kaśka, by towarzyszyć nam jako niania na weselu.
piątek, 10 sierpnia 2012
Jerzu & Staś
Już jakiś czas temu stwierdziłam, że jest zdecydowanie bezpieczniej i mniej konfliktowo, gdy Jerzu bawi się z dziećmi sporo starszymi od siebie. Smoczy potomek Staś był świetnym towarzyszem.
sobota, 4 sierpnia 2012
Ostateczne pożegnanie superniani
Nie żebym wcześniej byłą fanką superniań i im podobnych rozwiązań. Czasem - w chwilach załamania - zazdrościłam im skuteczności. A jednak czułam, że można inaczej, karny jeżyk i inne Gotowe Doskonałe na Każdą Okazję Metody budziły mój opór. Po Family Campie 2012 ostatecznie straciłam nadzieję i ambicję, by być skutecznym rodzicem. W zamian zyskałam ogromną dawkę zaufania we własne rodzicielskie kompetencje - i w kompetencje mojego dziecka.
środa, 25 lipca 2012
Przycupnięcie z pająkami
Na podświetlonej tęczowo kładce tłuste pająki mają raj. Ćmy i muchy wlatują do wiszących z poręczy pajęczyn, a pająki robią się jeszcze większe i tłuściejsze. Pajęczyny wiszą geste i grube, nie chciałabym być pierwszą osobą, która przechodzi tędy o świcie. Ciekawe, co musi zrobić pająk, by dostać taką dobrą miejscówkę?
poniedziałek, 23 lipca 2012
Latające zoo Jerzego...
czyli weekend muzealno-zoologiczny.
Muzeum Lotnictwa to idealne miejsce do zwiedzania z maluchem, jeśli nie ma się parcia, by zobaczyć wszystko i po kolei. I jeśli nie chce się czytać tabliczek. To był pomysł Marka na sobotnie popołudnie.
Muzeum Lotnictwa to idealne miejsce do zwiedzania z maluchem, jeśli nie ma się parcia, by zobaczyć wszystko i po kolei. I jeśli nie chce się czytać tabliczek. To był pomysł Marka na sobotnie popołudnie.
środa, 18 lipca 2012
Tata, tata, tata
Po urlopie obawiałam się, że trudno się będzie Jerzowi przestawić na bycie znowu głównie ze mną w tak mało ciekawym miejscu, jak nasze mieszkanie. A tu nie jest tak źle. Owszem, wychodzić na spacer lubi, wracać nie za bardzo. Ale poza tym sprawiał wrażenie zadowolonego, że jest u siebie. Co do kontaktu z większą ilością osób też nie wygląda, jakby mu tego brakowało... oprócz jednej osoby.
wtorek, 17 lipca 2012
Dr Pogodynek
Niedzielne całodzienne relacje o trąbach powietrznych w telewizji informacyjnej ("Ale im się trafiło! Mają o czym gadać całą niedzielę" - rzekła Benia) wywołały w nas refleksje na temat tego atmosferycznego zjawiska.
poniedziałek, 16 lipca 2012
Weekend w grzybie
Tylko tak to można nazwać, ponieważ nie był to weekend u Beni, ani w Paszczakowcu, ani w starym domu, tylko właśnie w grzybie. Bo niezależnie od tego, gdzie byliśmy i co robiliśmy, praktycznie wszystko kręciło się wokół grzyba.
środa, 11 lipca 2012
Poradnik-bezradnik
Gdybym kiedykolwiek miała na tym blogu umieszczać porady dotyczące prowadzenia gospodarstwa domowego, to nie mam zielonego pojęcia, co bym tu pisała - oprócz jednej złotej zasady.
poniedziałek, 9 lipca 2012
Wracamy do domu
Urlop się kończy, a tu nagle pogoda się poprawiła, upał przyszedł. Ale woda nadal zimna. Na plaży, mimo rozłożonego parasola, około południa nie da się wytrzymać. W domku sauna, ale przynajmniej nie praży. Zgodnie stwierdzamy, że pogoda nam się udała, bo więcej upałów by nas wykończyło. Tylko bardzo mi żal, że akurat teraz musimy wyjeżdżać. Żeby tak zaczęło padać, nie byłoby mi szkoda, wyznaję Markowi.
poniedziałek, 2 lipca 2012
Czego nie zostawiamy w domu...
... albo od czego nie ma urlopu.
Jakże byłoby miło, gdyby urlop był idealnym czasem, w którym robimy tylko to, co najbardziej lubimy, i sami też jesteśmy jacyś tacy inni. Lepsi niż na co dzień. Bliżsi ideału.
Jakże byłoby miło, gdyby urlop był idealnym czasem, w którym robimy tylko to, co najbardziej lubimy, i sami też jesteśmy jacyś tacy inni. Lepsi niż na co dzień. Bliżsi ideału.
środa, 27 czerwca 2012
Władca mew
Oswajamy morze. Bo to nie sztuka byczyć się na plaży, gdy z nieba leje się żar. Wystarczy mieć parasol i od czasu do czasu chłodzić się w wodzie. A morze chce, żebyśmy dobrze je poznali i na początek raczy nas nie najłaskawszymi pogodami.
niedziela, 24 czerwca 2012
Szczęśliwi staruszkowie
Kto przyjeżdża nad morze przed sezonem? Rodzice z małymi dziećmi i staruszkowie.
Widziałam parę cudownych staruszków. Promenadą wzdłuż plaży pan pchał na wózku panią. Oboje siwi, oboje typowo staruszkowi. Wpatrzeni przed siebie, w morze, w horyzont (morze bladoniebieskie, spore fale). Wystawiali twarze do słońca.
Widziałam parę cudownych staruszków. Promenadą wzdłuż plaży pan pchał na wózku panią. Oboje siwi, oboje typowo staruszkowi. Wpatrzeni przed siebie, w morze, w horyzont (morze bladoniebieskie, spore fale). Wystawiali twarze do słońca.
piątek, 22 czerwca 2012
Żółta mruczanka
Być może powinnam już Jerza sadzać na nocnik. Czuję, że moment tej nauki nadchodzi. Ale jeszcze go od siebie odsuwam.
czwartek, 21 czerwca 2012
Kocham morze
Morze jest niesamowite. Moje bycie nad morzem samo z siebie zamienia się w medytację, kontemplację. Leżę, słucham, patrzę, czuję. Słucham szumu. Patrzę na falującą powierzchnię, na fale wciąż nowe i nowe. Nowe i nowe, aż do nieskończoności, gdzieś w okolicach linii horyzontu. Czuję chłodny wiatr, ciepły miękki piasek, palące słońce.
wtorek, 19 czerwca 2012
Pracowity długi weekend
To był pracowity długi weekend, a dla Paszczaków długi miesiąc, ale wreszcie po załatwieniu setek formalności, wypełnieniu wielu wniosków, wydeptaniu wielu ścieżek, a także rozwiązaniu kilku patowych sytuacji, wreszcie jest! Grzyb zwany oficjalnie Areną na Rynku w Paszczakowcu otwiera swe plastikowe podwoje.
wtorek, 5 czerwca 2012
Okiełznać potwora
Ostatnio trochę spanikowałam. Jak zwykle, gdy poczułam, że rozpoczyna się nowy etap naszego wspólnego życia z Jerzem. Od strony teoretycznej byłam na to przygotowana. Życie mnie jednak trochę przerosło, na szczęście kryzys już zażegnany.
czwartek, 31 maja 2012
Męczące świętowanie
Bycie mamą potrafi zmęczyć. Dzień jak co dzień, codzienna rutyna - jest w tym potencjał do generowania znużenia. Ale prawdziwym źródłem zmęczenia jest świętowanie. Kto świętuje z przytupem, jak my, wie, o czym mówię.
[Ostrzeżenie: w tym poście kilkakrotnie i na różne sposoby zostanie złamana zasada decorum.]
[Ostrzeżenie: w tym poście kilkakrotnie i na różne sposoby zostanie złamana zasada decorum.]
środa, 23 maja 2012
Coś mi chodzi po głowie
Zazwyczaj nie zamieszczam tu "lowaśnych foć" ani "słitaśnych emo" wierszy, i co do pierwszego nic się nie zmieni, a co do drugiego... Robert Frost napisał kiedyś coś, co może się zmieścić w mojej pojemnej definicji mruczanki.
wtorek, 22 maja 2012
Wewnętrzny nauczyciel
Przeglądając materiały dotyczące metody Montessori, znalazłam stwierdzenie, że dziecko ma swojego "wewnętrzengo nauczyciela", dzięki któremu wie, jak ma zdobywać wiedzę. Obserwuję Jerza i podziwiam mądrość jego wewnętrznego nauczyciela i motywację mojego chłopczyka.
niedziela, 13 maja 2012
Piaskownicowy piar
Dwie huśtawki, dwie ślizgawki, domek do wspinania i piasek. Wszędzie piasek. Tarzają się w nim i przesypują go stada maluchów bardzo małych i większych. Średnio do każdego malucha przyporządkowane jest 0,9 mamy lub opiekunki. Tatowie pojawiają się też, a i owszem. Najczęściej po południu. Czasem solo, czasem towarzyszą mamom. Mamy (lub ich odpowiedniki) rozmawiają. I tu właśnie pojawia się niepowtarzalna szansa, by wprowadzić w życie piaskownicowy piar.
poniedziałek, 7 maja 2012
Majówki ciąg dalszy
Wiosenne, soczyście zielone łąki, ciągnące się aż do rzeki - taki krajobraz z Ponidzia wiosennego, Ponidzia leniwego pozostał mi z drugiej części naszego majowego weekendu. I jeszcze to, że fajnie by było mieć swój zamek :)
piątek, 4 maja 2012
Dwa typy mężczyzny
Pewnego razu z Paszczakami w sposób spontaniczny rozpoczęliśmy rozmowę na tematy damsko-męskie. I oto, co z niej wynikło.
Przede wszystkim doszłyśmy z Benią do wniosku, że nie liczy się to, jak zachowuje się facet, gdy jest w związku łatwo. Liczy się to, co on zrobi, gdy jest trudno.
Przede wszystkim doszłyśmy z Benią do wniosku, że nie liczy się to, jak zachowuje się facet, gdy jest w związku łatwo. Liczy się to, co on zrobi, gdy jest trudno.
czwartek, 3 maja 2012
Paszczaki na majówce
Mieliśmy gości! Paszczaki przyjechały na majówkę do dużego miasta, tzn. na peryferie dużego miasta, a w każdym razie miasta większego niż Paszczakowiec, na trzecie piętro, do M3. Cały poniedziałek latały, sprawy załatwiały, w ostatniej chwili dżi pi esa kupowały (bo bez tego ani rusz), drogą się stresowały, wreszcie wsiadły do turkusowego autka i wtorek nastał, jak do nas dojechały.
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Żyrafa-ja, taniec plemienia środkowoafrykańskiego
Zdarzają się, panie, cudy.
Bo jak inaczej nazwać, jakim słowem określić nagłe przedzierżgnięcie się moje w zwirza owego, długoszyjnego, rogatego, pod dżirafy mianem znanego? I wiem już, jak zwirz ten hasa, co je, i jakim okiem na inne stworzenia spogląda.
Bo jak inaczej nazwać, jakim słowem określić nagłe przedzierżgnięcie się moje w zwirza owego, długoszyjnego, rogatego, pod dżirafy mianem znanego? I wiem już, jak zwirz ten hasa, co je, i jakim okiem na inne stworzenia spogląda.
niedziela, 22 kwietnia 2012
Biegając po trawie
Prawie cały zeszły tydzień spędziliśmy w Paszczakowie. Dom stoi blisko ziemi, blisko trawy i psa. Ta bliskość zrobiła swoje: po kilku dniach Jerzyk reagował płaczem, gdy tylko na chwilę trzeba było iść do domu. Widok, który najbardziej utkwił mi w pamięci: mój dzidź w śmiesznej czapce biega po soczyście zielonej trawie.
niedziela, 15 kwietnia 2012
Hedonistka
Jestem mamą starego, 17-miesiecznego dzidzia. I ponieważ dziś dzień Jerza, czas się nim znów pozachwycać.
Didź już biega, czasem pędem. Czasem trudno za nim nadążyć.
Dzidź mówi mama i tata. Chociaż mama zdarza mu się mówić do innych fajnych osób, czyli częstokroć do taty, a kiedyś do Ka. Wciąż jednak najbardziej lubi własny język.
Didź już biega, czasem pędem. Czasem trudno za nim nadążyć.
Dzidź mówi mama i tata. Chociaż mama zdarza mu się mówić do innych fajnych osób, czyli częstokroć do taty, a kiedyś do Ka. Wciąż jednak najbardziej lubi własny język.
sobota, 14 kwietnia 2012
Przy mierzeniu butów
Byliśmy dziś z Jerzem w sklepie, co by kupić mu półbuty. I niechcący staliśmy się świadkami mierzenia butów przez rodzinkę obok nas.
Może mierzenie butów z ruchliwym dzieckiem jest dla kogoś sytuacją stresującą. My jakoś dawaliśmy radę. Należało złapać Jerza, włożyć mu butki, po czym puścić, by on puścił się pędem i przetestował obuwie.
Może mierzenie butów z ruchliwym dzieckiem jest dla kogoś sytuacją stresującą. My jakoś dawaliśmy radę. Należało złapać Jerza, włożyć mu butki, po czym puścić, by on puścił się pędem i przetestował obuwie.
wtorek, 10 kwietnia 2012
Święta, Święta, i po Świętach
Jak to jest, że przed Świętami człowiek się tak spina, spina na maksa, a po Świętach, kiedy właściwie powinien żyć lepiej głębiej etc., jakoś się to wszystko rozmywa... A spinać można się na różne sposoby. Można sprzątać i piec baby, i biegać przy tym jak w ukropie. I można się spinać duchowo, uczestnicząc w nabożeństwach i nieustannie pamiętając, że to ważny czas.
środa, 4 kwietnia 2012
Noce i dnie
Noce ciemne, straszne, sen krótki, przerywany. Znów krzyk. Czopek nie pomógł. W półśnie przytulam Jerza. W półśnie próbuję go ułożyć. W półśnie przekładam go po raz setny, bo znowu położył się w poprzek łóżka albo próbuje wryć się głową w ścianę (na szczęście jest poduszka). To nasz prywatny thriller. Jerzyk ząbkuje.
piątek, 30 marca 2012
Zabiegana mama
Ta mama ostatnio jest strasznie zabiegana. To pierwszy wieczór w tym tygodniu, który spędziła w całości z Jerzykiem. Dzidziek trzy razy został z tatą, a raz z ciocią, bo wyszliśmy oboje ("bardzo nudne" wyjście do filharmonii a nie do filharmonii ;)).
Już czułam, że za dużo tych harców.
Już czułam, że za dużo tych harców.
piątek, 23 marca 2012
Misja: jajka
Czyli gdy zabrakło rozsądku, nie zawiodła intuicja. Przy okazji okazało się, że ją mam.
Nasza nadwrażliwa pani doktor już dość dawno temu zaczęła podejrzewać, że Jerzowe jajka wędrują tu i tam zamiast siedzieć spokojnie na swoim miejscu. Szybko wypisała nam skierowanie do kolejnego specjalisty, a my rozpoczęliśmy proces umawiania się.
Nasza nadwrażliwa pani doktor już dość dawno temu zaczęła podejrzewać, że Jerzowe jajka wędrują tu i tam zamiast siedzieć spokojnie na swoim miejscu. Szybko wypisała nam skierowanie do kolejnego specjalisty, a my rozpoczęliśmy proces umawiania się.
niedziela, 18 marca 2012
Migawki
Migawki z intensywnego weekendu domowo-wyjazdowego, przy czym wyjazd zaliczamy do tych ekstremalnych.
Po namyśle stwierdzam, że i chwile spędzone w domu można określić tym mianem.
Po namyśle stwierdzam, że i chwile spędzone w domu można określić tym mianem.
czwartek, 15 marca 2012
Wypadki chodzą po ludziach, zwłaszcza gdy ludzie już chodzą
Wypadek to dziwna rzecz. Nie ma jej, dopóki się nie wydarzy - rzekł raz Kłapouchy i słowa te zapadły mi w pamięć. Nie wiem, czy w życiu każdej matki, ale w moim życiu jako matki okazują się wciąż zadziwiająco prawdziwe.
sobota, 3 marca 2012
Dwa filmy i dwie książki (na marginesie)
Uwaga! Zdradzam, że jeden film skończył się dobrze, a drugi nie wiadomo jak! Pierwszy film został mi polecony. I dziękuję za to polecenie, bo gdyby tak się nie stało, prawdopodobnie nie odważyłabym się go obejrzeć. Troszkę mnie przerażało 100 minut bez mówienia (coś jak "Wielka cisza", czy co?). Za czarno-białymi filmami też nie przepadam, bo wydaje mi się, że ciężej się na nich skupić ;) A okazało się
środa, 29 lutego 2012
Mruczanka przy obcinaniu pazurów
Obcinanie pazurów to newralgiczny moment, Jerz tego nie znosi. Ale w końcu trzeba to zrobić, zanim pazury u stóp zaczną rysować podłogę. Ja odwracam uwagę Jerza na różne sposoby, Marek próbuje obcinać. Przeglądamy książeczkę ;)
poniedziałek, 27 lutego 2012
Jerzowe różności
Dziś Jerzu pokazywał mi zwierzątka w książeczce. Pytany: kto robi "ko ko ko", wskazywał paluszkiem kurę, mówiąc "tu", i tak przeszliśmy przez całą książeczkę. Pomyliła mu się tylko owca i koza, bo pierwsza robi "beee", a druga "meee". Mała różnica.
sobota, 25 lutego 2012
1%
Dostałam już swoje niechlubne rozliczenia podatkowe od niepracodawców. To możemy już wypełnić PIT-a. Przy tej okazji wypływa temat jednego procenta. Wiem, że jest mnóstwo potrzebujących, mnóstwo organizacji apelujących, by to im oddać ten 1%. Może już macie swoje typy, ale jeśli nie, podrzucam swój tu ;)
poniedziałek, 20 lutego 2012
Przepis na Tatry dla lamerów
Jechać w Tatry można na różne sposoby. My dziś przetestowaliśmy sposób lamerski, niemniej przyjemny. Gdyby ktoś chciał spróbować, oto prosty przepis:
czwartek, 16 lutego 2012
Tinky-Winky i garść nowin
Pamiętacie tę aferę, jaka rozpętała się wokół teletubisia, będącego rzekomo chłopcem a lubiącego nosić rzekomo damskie torebki? Ciekawe, co by powiedziała (była?) rzecznik praw dziecka, widząc, jak ładnie bawi się mój syn, który jeszcze nie wie, co to teletubiś...
wtorek, 14 lutego 2012
Goście. Impreza. Chorujemy
Cały zeszły tydzień mieliśmy gości.
Nie to, że koci człowiek jest niegościnny, ale bardzo się stresuje przed takimi odwiedzinami. No bo jego życiowy rytm ulegnie zmianie. I trzeba wymyślić jakieś dobre jedzonko. I w ogóle żeby wszystko dobrze poszło...
Nie to, że koci człowiek jest niegościnny, ale bardzo się stresuje przed takimi odwiedzinami. No bo jego życiowy rytm ulegnie zmianie. I trzeba wymyślić jakieś dobre jedzonko. I w ogóle żeby wszystko dobrze poszło...
niedziela, 5 lutego 2012
Mały krok dla ludzkości
Dziś Jerzu zrobił pierwsze zarejestrowane okiem mamy pół kroczku. Tata twierdzi, że już kiedyś Jerzu stąpnął takie pół kroczku, nie potrafi jednak podać szczegółów. "Zrobił to tak naturalnie, jakby robił to od zawsze", to wspomnienie Marka. Również babcia uważa, że była świadkiem pierwszych kroków Jerza. Było to w kuchni, a babcia miała w rękach jakiś przedmiot, który wzbudził pożądanie Jerza. Wyciągnął po niego łapki i przeszedł w stronę babci dwa kroczki.
piątek, 3 lutego 2012
Nowa jakość życia
Z Nowym Rokiem w naszym domowym życiu pojawiła się zmiana. Dwa razy w tygodniu do Jerzyka przychodzi ciocia, a mama może swobodnie biegać po domu i kończyć np. wieszać pranie albo też, o wiele chętniej, zamknąć się w małym pokoju z komputerem i uruchamiać zawodowo. Jest to zmiana z pozoru drobna i subtelna, acz doniosła.
poniedziałek, 30 stycznia 2012
Opowieść Gerdy
Nagle znalazłam się w środku bajki - i co zobaczyłam? Naprawdę można się czasem zdziwić. Do tej pory myślałam, że Gerda to silna kobieta, która musi walczyć o swojego mężczyznę. To ona jest stroną, która przejmuje inicjatywę. Gdy nagle stałam się nią i przeżyłam jej zwykły dzień, poznałam ją z całkiem innej strony.
niedziela, 22 stycznia 2012
Kryzysowa mruczanka
Jerzyk odzyskał apetyt po chorobie, w czasie której prawie nic nie jadł. Dzisiaj przed obiadem wszyscy byliśmy jakoś wyjątkowo wygłodniali. Jerzyk jest uroczy, gdy chce jeść. Otwiera i zamyka buzię, lekko mlaskając. Nie musi być naprawdę głodny, żeby tak robić. W ten sposób pokazuje też, że ma na coś ochotę. Dzisiaj rozwarta paszcza sygnalizowała jednak, że to już przecież pora obiadu.
sobota, 21 stycznia 2012
Chcę być żyrafą
Nie pamiętam już, jaką drogą doszłam do bloga "W świecie Żyrafy". Pewnie wędrując z bloga na bloga (a w lesie blogów można się zaszyć jak w Second Life) jakoś tak znalazłam Żyrafę... i opisane przez nią treści okazały się dla mnie tak ważne, że zaczęłam zaglądać tam systematycznie. Dzisiaj natomiast miałam przyjemność poznać Żyrafę Monikę osobiście i uczestniczyć w prowadzonych przez nią warsztatach.
Co tu dużo mówić, chcę więcej!!!
Co tu dużo mówić, chcę więcej!!!
wtorek, 17 stycznia 2012
Szkrab z charakterem
Jerzyk od dwóch miesięcy - stosując terminologię autorów Instrukcji obsługi - jest już szkrabem. Oznacza to, że skończyły się czasy, kiedy mówiło się: "Jerzyku, teraz zmienimy pieluszkę i umyjemy rączki", po czym niosło się bobasa na przewijak, przewijało, potem niosło się do łazienki, myło rączki. Obecnie na niepożądane podniesienie w celu przemieszczania szkrab reaguje rykiem, wyginaniem głowy oraz kończyn w mostek, co faktycznie utrudnia manewr, oraz pokazywaniem wszystkich pięciu* zębów w rozwartej w ww. ryku paszczy. I tak jest ze wszystkim, co się szkrabowi nie podoba.
piątek, 13 stycznia 2012
Był sobie chłopiec
Na początku miało być „Najsmutniejsze dziecko świata”, ale to za dużo nawet jak na hiperbolę. Nie wytrzymuje spojrzenia dzieci o oczach wielkich z biedy i głodu albo dlatego, że wychowują się bez swoich rodziców. Ten chłopiec miał dom i rodziców, miał co jeść. W takim razie może coś ze smutkiem, bez stopniowania. Ale jeśli te historie są smutne tylko dla mnie, komuś innemu wydadzą się zwyczajne, nie radosne, ale też nie bardzo smutne? Więc po prostu: był sobie chłopiec.
wtorek, 10 stycznia 2012
Choróbska
Od tygodnia chorujemy. Zaczął Jerzyk, gorączką i katarkiem. Już kiedyś pisałam tu o katarze. Wtedy nazwałam tak nieliczne glutki, które wystarczyło odciągać rano i wieczorem. Po najnowszym doświadczeniu nie wiedziałabym, jak to nazwać, bo chyba prawdziwym katarem nie.
niedziela, 1 stycznia 2012
Sylwestrowo imprezowo
Sylwester to była nasza pierwsza większa (i dorosła) impreza od dawna... choć i tak było dość kameralnie. Spędziliśmy u Paszczaków. Jerzyk spał na górze, a ja dzięki cudom techniki byłam spokojna, że go usłyszę, gdyby się obudził. Dowiedziałam się, że w dniu moich urodzin na pierwszym miejscu listy przebojów Trójki była Autobiografia...
Subskrybuj:
Posty (Atom)